Kup książki, bo zdrożeją
- Szczegóły
- Kategoria: Rynek antykwaryczny
Rozmowa z Krzysztofem Gałęzyką, bibliofilem
Rzeczpospolita: W Muzeum Historycznym m.st. Warszawy do 20 listopada prezentowana będzie kolekcjonerska wystawa zabytkowych książek, oprawionych przez artystów introligatorów, w tym również białe kruki z pana zbiorów. Jak pan ocenia rynek pięknie oprawionych książek?
KRZYSZTOF GAŁĘZYKA: Co roku w kraju odbywa się kilkanaście aukcji bibliofilskich, na których oferowanych jest przeważnie ok. 800 obiektów. W ciągu 12 miesięcy pojawia się na nich najwyżej kilkanaście książek oprawionych przez artystów introligatorów. Bywały lata, kiedy na oficjalnym rynku nie było ani jednej cennej pozycji! Od 1990 roku, odkąd istnieje wolny rynek, oferowano zaledwie kilka prywatnych księgozbiorów z pięknie oprawionymi książkami.
A popyt?
Też niewielki. Kiedy na licytacji wystawiono równocześnie kilkadziesiąt książek z biblioteki prof. Janusza Jeljaszewicza, średnie ceny nie były najwyższe, wynosiły 2 - 3 tys. zł. Gdyby wystawiono 3 – 5 dzieł, osiągnęłyby 8 – 10 tys. zł. W kraju jest kilkunastu kolekcjonerów, którzy doceniają piękne oprawy, sygnowane przez wybitnych polskich introligatorów XX wieku: Roberta Jahodę, Bonawenturę Lenarta, Franciszka Radziszewskiego, Jana Recmanika, Aleksandra Semkowicza.
Czy artystycznie oprawione książki mogą być lokatą?
Tylko polonika. Jest ich niewiele, ponieważ w kraju uległy zniszczeniu. Nie przybędzie ich, a zainteresowanie nimi będzie rosło. Francuskie tłumaczenie „Quo vadis” Sienkiewicza z początku XX wieku, wydane w 100 numerowanych egzemplarzach z ilustracjami Jana Styki, pięknie oprawione przez francuskiego artystę, będzie na aukcji w Lamusie dopiero 10 grudnia, a już dziś kolekcjonerzy mówią o tym, bo cenne polonika są wielką rzadkością.
Od lat na krajowe aukcje wprowadzane są książki niezwiązane z Polską, oprawione przez np. francuskich artystów. Skoro pięknych starych książek jest u nas niewiele może rozwiązaniem jest import?
Większa podaż zwiększy zainteresowanie pięknymi oprawami. Książki oprawione przez europejskich artystów introligatorów, które np. we Francji kosztują 3 – 4 tys. euro, u nas licytowane są do ok. 20 tys. zł.
Jak artystyczna oprawa introligatorska wpływa na cenę książki?
W zeszłym roku w Lamusie sprzedano za 9,5 tysiąca „Legendę” Reymonta w oprawie wykonanej przez Semkowicza. Książka bez tej oprawy byłaby dziesięć razy tańsza, choć w tym przypadku wpływ na cenę miało również pochodzenie egzemplarza z księgozbioru sławnego bibliofila Franciszka Biesiadeckiego i doskonały stan.
Czytelnicy „Moich Pieniędzy” często pytają o adresy artystów introligatorów, u których chcą zamawiać piękne oprawy.
Nie mogę nikogo polecić. Po wojnie zniszczono ten zawód. Nie było zamówień na artystyczne oprawy. Rzemieślnicy nie mieli złota, skór, wzorników i ozdobnych tłoków. Ostatnio po latach poszukiwań sam dostałem adres warsztatu w Łodzi. To są drogie usługi. Za artystyczną oprawę jednego tomu w pełną skórę trzeba zapłacić ok. 1,5 tys. zł.
Jak odróżnić mistrza introligatorskiego od partacza?
Zanim zamówimy oprawę, introligator powinien pokazać swoje prace i materiały, z jakich wykona zadanie. Nie ma u nas artystów. Introligatorzy nieświadomie mieszają style różnych epok, stosują przypadkowe ozdobniki. Nie potrafią zachować właściwych proporcji elementów kompozycji. Przede wszystkim nie potrafią stworzyć nowej wizji estetycznej, gdzie elementy oprawy oddają duchową wartość książki.
Jeśli chodzi o jakość materiałów, ważne jest tzw. szarfowanie skóry, czyli dostosowanie jej grubości do konkretnego zadania. Szarfowanie jest bardzo żmudnym zajęciem, dlatego introligatorzy zwykle dają byle jaką skórę, której grubość nie odpowiada formatowi i kompozycji.
Skoro brakuje indywidualnie oprawionych książek, może warto zbierać piękne dawne oprawy wydawnicze?
Od połowy XIX wieku zaczęto do Polski sprowadzać maszyny do wykonywania pięknych wydawniczych opraw. Wcześniej nakłady wożono do oprawienia do Wiednia lub Lipska. Książki w płóciennych, bogato tłoczonych i złoconych okładkach też uległy zniszczeniu.
Ostatnio na aukcji w Krakowie biografię „Książę Józef Poniatowski” Askenazego w efektownej wydawniczej oprawie wylicytowano do rekordowej kwoty 1,6 tys. zł, gdy to samo wydanie na co dzień można upolować za 200 – 300 zł. Książkę „Polska w krajobrazach i zabytkach”’ która w antykwariacie kosztuje ok. 1,5 tys. zł, sprzedano za 6,1 tys. Te i inne rekordy wskazują, że to ostatnia chwila, by książki w pięknych zabytkowych oprawach kupić tanio.
Pana największa przygoda bibliofilska…
W 1987 r. w Krakowie licytowałem „Wzory sztuki średniowiecznej” Edwarda Rastawieckiego, piękne wydanie z lat 1853 – 1869, egzemplarz z ekslibrisem Zygmunta Czarneckiego. Dzieło kupił ktoś za rekordową wówczas cenę 160 tysięcy. Żałowałem tego przez długie lata. W 2004 r. pojawił się na aukcji ten sam egzemplarz. Podniosłem rękę i trzymałem ją w górze aż do zwycięstwa. Kupiłem za 16 tys. Bibliofil nigdy nie powinien tracić nadziei!
Janusz Miliszkiewicz - Rzeczpospolita - 20.10.2005 r.