Wstydliwy temat zawsze poszukiwany
- Szczegóły
- Kategoria: Rynek antykwaryczny
Jeśli odziedziczymy po przodkach książki czy dzieła sztuki o treści erotycznej, nie wyrzucajmy ich. Lepiej sprzedać je na aukcji.
Popyt na antykwarycznym rynku erotyków zdecydowanie przewyższa podaż. To, co się pojawi, natychmiast sprzedawane jest kolekcjonerom lub trafia na aukcje.
Polowanie na kruki
Sztukę o tematyce erotycznej kupują nie tylko kolekcjonerzy, ale przede wszystkim osoby, które chcą mieć taki domowy zbiorek jako miłą ciekawostkę dla wybranych gości. Popyt na pewno nie spadnie. Temat jest uniwersalny, ponadczasowy, mówi Andrzej Osełko z antykwariatu Lamus.
W PRL erotyczne treści i motywy w plastyce cenzurowano. Na przykład w 1972 roku PIW wydał powieść Witkacego „622 upadki Bunga, czyli demoniczna kobieta". Z całego nakładu (25 tys. egzemplarzy) z powodów obyczajowych wydarto stronę przedtytułową ozdobioną erotycznym w treści rysunkiem Alicji Wahl. Warto sprawdzać w antykwariatach, może któryś z zachowanych egzemplarzy zawiera tę stronę. Ile dziś kosztowałaby na aukcji?
Już na przełomie XIX i XX wieku mieliśmy ciekawe dzieła o tej tematyce. Trwałą sławę zdobył np. dr Stanisław Kurkiewicz. Pisał książki, które miały zrewolucjonizować życie erotyczne nad Wisłą. Uważał, że Polacy nie gęsi i wydał słownik ze swoimi propozycjami, jak nazywać „te" rzeczy.
Dzieło Kurkiewicza przeszło do legendy nie tylko dlatego, że wywoływało skandale. Tadeusz Boy-Żeleński w latach 30. wyśmiał je w sześciu felietonach. Z biogramu Stanisława Kurkiewicza w „Polskim Słowniku Biograficznym" wynika, że miał on kłopoty z cenzurą, która konfiskowała nakłady. Oczywiście to, co trafiło do księgarń, zostało mocno zniszczone w wyniku przejścia przez mnóstwo rąk, bo budziło sensację.
Wydane własnym sumptem książki mogły mieć nakład kilkuset sztuk. Ile ich przetrwało do dziś? Okazuje się, że taki skarb, gdyby się pojawił na półce w antykwariacie, kosztowałby ok. 140 zł. Ale nie pojawia się nawet na aukcjach. Nie ma ją go też wielkie biblioteki naukowe. Może szacunkowe ceny są nieadekwatnie niskie, biorąc pod uwagę rzadkość i legendę.
Tego typu książki, nawet naukowe, kiedy się ukazywały, mogły obrażać moralność. W 1933 roku profesor Franciszek Walter, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, wydał dzieło pt. „Wit Stwosz rzeźbiarz chorób skórnych. Szczegóły dermatologiczne ołtarza mariackiego". Stwosz, według autora, tak wiernie i ekspresyjnie przedstawił skórę oraz ciało modeli pozujących do rzeźb, że widać, jakie choroby skórne mieli ci ludzie. Gdyby dziś na aukcji pojawiła się ta książka, jej cena wywoławcza wynosiłaby ok. 140 zł.
Na aukcjach w Lamusie w ostatnim dziesięcioleciu zdarzały się słynne sprośne dzieła Aleksandra Fredry. Przed wojną wydawane były we Lwowie, ale dla zmylenia cenzury w kolejnych edycjach na okładce podawano nieprawdziwe miejsce druku: Wiedeń lub Suwałki. Książki osiągały cenę ok. 3 tys. zł.
Janusz Miliszkiewicz - Rzeczpospolita - Fragmenty artykułu - 23.08.2012 r.