Święto kreski
- Szczegóły
- Kategoria: Rynek antykwaryczny
Władysław Skoczylas był jednym z najaktywniejszych twórców okresu międzywojennego. Malował akwarelą piękne widoki Kazimierza nad Wisłą. Projektował kilimy. Wiele wykładał, organizował i pisał, m. in. na temat żywo wówczas dyskutowanej koncepcji "stylu narodowego", roli uczelni plastycznych i mecenatu państwowego. To wszystko jednak poszło w niepamięć. W zbiorowej świadomości pozostała finezyjna kreska jego drzeworytów i mimowolne skojarzenie ze zbójnickimi pochodami, które tak sugestywnie wyciął w drewnianych klockach.
Zbiory drzeworytów Skoczylasa: "Teka zbójnicka" (1920 rok) i "Teka podhalańska" (1922) stały się zadziwiającymi sukcesami, jeśli zważyć na dosyć elitarny dotąd charakter grafiki. To góralska bajka, opowiedziana z niebywałą finezją konturu, rytmicznie skandowanych form i kontrastowych efektów światłocieniowych. Brawurowa kreska artysty nie była przy tym "rozgadana", określała zwięźle to, co istotne.
Skoczylas nie tylko znakomicie znał legendy i obyczaje podhalańskie: w tamtejszych drzeworytach i obrazach malowanych na szkle, znalazł prostotę, która pozwoliła mu dokonać przewrotu w polskiej sztuce graficznej. Od 1908 roku pracował (jako nauczyciel rzeźby) w niezwykle zasłużonej Szkole Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. Już w 1914 roku został nagrodzony za pełną ekspresji "Głowę górala". Z czasem, gdy ściągnięto go na stałe do warszawskich uczelni, jego podhalański świat przeistoczył się w mniej realną, baśniową, nawet lekko ironiczną opowieść - w scenach góralskich zalotów, zabaw, zbójowania. Drzeworytami tymi kilkakrotnie także ilustrował książki (m.in. Żeromskiego).
Grafika Skoczylasa to jednak nie tylko góralski folklor. Do najpiękniejszych jego prac należą sceny religijne: nacechowany manierycznym wdziękiem "Święty Sebastian", wzruszający "Święty Krzysztof", a zwłaszcza "Pieta" z 1928 roku, przypominająca okrutne w wyrazie późnośredniowieczne rzeźby drewniane. Pierwsze wrażenie powstające przy oglądaniu tych prac - jakby były to dewocyjne ludowe obrazki - jest mylące: po chwili dostrzegamy wyrafinowanie w rysunku postaci, subtelność światła, nawet inspiracje zaczerpnięte z wielkiej sztuki renesansu.
Drzeworyty Skoczylasa to również niesamowite wizje pejzaży miejskich: widoki Starówki z teki "Stara Warszawa", odrealnione przedstawienia Kazimierza nad Wisłą, krajobrazy z Włoch. Na niektórych planszach budowle nabierają życia, przeistaczają się w zjawy, a całe miasta podlegają baśniowej narracji. Nie są to jednak wizje grozy, jakie można spotkać w ówczesnym ekspresjonizmie niemieckim, ale powstałe z głębokiej akceptacji świata jego poetyckie "przekłady".
W roku 1926 Skoczylas założył stowarzyszenie Ryt, które miało za zadanie propagowanie grafiki, zwłaszcza drzeworytu. Mało było w polskiej historii sztuki równie aktywnych ugrupowań artystycznych. Skoczylas, jego koledzy i uczniowie z warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych wymusili kult rzemiosła graficznego, stworzyli modę na drzeworyt, na ekslibrisy wykonywane tą techniką, na artystyczne opracowania książek. Dzięki wystawom, również zagranicznym, polski drzeworyt stał się sławny.
Rzadko pojawiają się w antykwariatach drzeworyty sygnowane przez Skoczylasa, odbite przez niego lub pod jego kontrolą. Ich cena zaczyna się od 1.000 zł. Do najbardziej poszukiwanych należą prace o tematyce góralskiej oraz z motywami Kazimierza n. Wisłą. Częściej można spotkać ryciny bez podpisu twórcy, odbijane z zachowanych klocków lub pochodzące z książek przedwojennych. Ich ceny wynoszą od 200 do 300 zł.
Miesięcznik "Galeria" - 2001 r.