"Lamus" - Świątynia książki
- Szczegóły
- Kategoria: Rynek antykwaryczny
Z Hanną i Andrzejem Osełko właścicielami świątyni książek LAMUS - Antykwariaty Warszawskie i Dom Aukcyjny rozmawia Zygmunt K. Jagodziński.
"Kiedy kto z panów lub księży zawita, to tylko o mnie i o lamus pyta?"
Wincenty Pol (1807-1872) Pacholę hetmańskie, Warszawa 1862. s. 25
- Niech ten cytat stanie się myślą przewodnią, rodzajem motta do naszej rozmowy o Państwa profesji i ukochanych książkach.
Od ilu lat zawodowo zajmujecie się Państwo obcowaniem z książką? Książką jako zabytkiem kultury materialnej, książką, która ma do odegrania w naszym skomercjalizowanym życiu niebagatelną rolę, wszak jest przecie nośnikiem dawnej kultury, bez której trudno byłoby zrozumieć dzisiejszy świat, świat pośpieszny, pełen wielu różnorakich nośników informacji i coraz powszechniejszych odruchów konsumpcyjnych.
Można powiedzieć bez ryzyka popełnienia większej pomyłki, że już niedługo będziemy obchodzić mały jubileusz 25. lecia działalności na tej niwie. Choć ja w tej branży - wtrąca Pani Hanna pracuję trochę krócej bo tylko kilkanaście lat.
- Czy poświecenie się bez reszty książce było dziełem przypadku czy też działaniem świadomym, a może w pewnym momencie życie nie pozostawiło Państwu innego wyboru?
W moim przypadku mówi Pan Andrzej skłoniły mnie do zajęcia się tą dziedziną dwa powody; bibliofilstwo ten. miłość do książek i starych rycin oraz utrata pracy, len drugi powód okazał się na początku jakby ważniejszy. Trwanie na państwowej posadzie nie przynosiło mi pełnej satysfakcji, co więcej z własnej dobrze wykonywanej roboty nie zawsze czerpałem przyjemności, a do tego utrata w pewnym momencie tejże pracy przypieczętowały decyzję o podjęciu - nazwijmy to - nowego wyzwania, mojej nowej misji. Tak więc można powiedzieć, że to życie zadecydowało za Pana. Owszem, w pewnej mierze tak właśnie można by w moim życiorysie zapisać.
Ja zaś, jak powiedziałam wcześniej - wtrąca Pani Hanna - pracuję w tej branży trochę krócej, ale wydaje mi się, jakby to było wczoraj kiedy po raz pierwszy znalazłam się w antykwariacie jako pracownik, tak ten czas szybko upłynął. Przez cały ten okres pracuję u boku męża, wspieram go w pracach administracyjnych i organizacyjnych. Nadto wzięłam na siebie obowiązek bezpośredniego kontaktu z klientem.
Nie ukrywam, że ta rola sprawia mi największą przyjemność. Warto chyba dodać, że to co było na początku naszym marzeniem zostało zrealizowane w praktyce i wypełnia bez reszty nasze życie zawodowe.
- Jesteście Państwo od wielu lat antykwariuszami, postaciami znanymi nie tylko w środowisku stołecznych miłośników i kolekcjonerów starodruków, emanującymi kulturą osobistą, niezwykle życzliwym stosunkiem do klienta, ujmującym sposobem bycia, chętnymi zawsze podać potrzebującym pomocną dłoń... Czy tylko te właśnie przymioty decydują o łatwiejszym zdobywaniu klienta w dzisiejszym niełatwym przecież życiu, a może działają tu także inne czynniki?
Nasz nabożny czy wręcz miłosny stosunek do książki sprawia, że czujemy się pełnoprawnymi - nazwijmy to -członkami "bractwa książkowego", jakby częścią jednej wielkiej rodziny. Przez to, iż sami jesteśmy kolekcjonerami książek wydaje się nam, że dość dobrze poznaliśmy psychikę podobnych nam miłośników i kolekcjonerów starodruków. Często przecież stoimy po tej samej stronie, występujemy w roli kupujących co niezmiernie ułatwia nam znalezienie wspólnego języka. Znajomość książek, tematów z nimi związanych jeszcze bardziej zacieśnia te stosunki i stąd też sprawy handlowe wypierane są z pierwszego i schodzą jakby na drugi plan choć przecież w tej, jak we wszystkich innych dziedzinach biznesowych idzie o korzystne kupno i nie mniej opłacalną sprzedaż. Nierzadko zdarza się, że spośród nabywających u nas, wielu z czasem staje się naszymi bliskimi znajomymi by nie powiedzieć przyjaciółmi. Stąd też ważniejszy od samego interesu staje się czynnik czysto ludzki, który sprzyja pozyskiwaniu tegoż klienta.
- Prowadzicie Państwo znane antykwariaty w Warszawie i dość regularne aukcje - głównie starodruków. Państwa aukcje słyną z tego w opinii ich uczestników, że są zwykle bardzo interesujące i "bogate". To znaczy, że obfitują najliczniej w niespodziewane cymel i a i n i e-oczekiwane zazwyczaj wielkfe rzadkości. Dość często oferujecie Państwo całe zbiory lub większe fragmenty kolekcji książek znanych kolekcjonerów, łudzi nauki, sztuki itp. Jednym słowem stanowicie Państwo firmę, o największych w Polsce możliwościach w tym względzie. Proszę zatem uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć o ile to możliwe, jak to jest, jak Państwo to czynią?
Wydaje nam się, że za tym kryje się pewna doza szczęścia, choć nie tylko. Jak powszechnie wiadomo każdemu szczęściu trzeba choć trochę wyjść naprzeciw. W naszym przypadku od samego początku nasze aukcje były dobrze przygotowywane. Licząc już od pierwszej zawierały starannie wyselekcjonowany "towar" czyli książki. Na to właśnie postawiliśmy. Oferty słabe odrzucaliśmy. Te zaś przejmowane były przez innych aukcjonariuszy, którzy jak się potem okazało mieli określone kłopoty z ich sprzedażą. Tak więc my mieliśmy rację. Dzięki wspomnianej selekcji to co oferowaliśmy uzyskiwało dobre ceny. Wartość pierwszej aukcji poczęła napinać koniunkturę, nastąpiło coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego.
Po aukcji pierwszej przyszły następne z równie przemyślanym z naszej strony doborem,.materiału". To zaś uruchomiło system, który jak za pociągnięciem sznurka ciągnąć zaczął kolejnych chętnych do sprzedania swoich książek, którzy upatrywali w nas jak w opatrzności swojego sukcesu finansowego. Kupujący dla odmiany nie kryli swojego zadowolenia z oferty, albowiem mogli nabyć to "coś" na co oczekiwali, a wiec cennego i rzadkiego. W związku z tym nasze aukcje poczęły przyciągać coraz to zamożniejszych klientów, którzy coraz chętniej w nich uczestniczyli i uczestniczą.
Dla nas za każdym razem kiedy kontaktujemy się z osobą oferującą do sprzedania na aukcji swój zbiór czy też tylko jego cześć lub też pojedyncze egzemplarze książek bądź nawet tylko jedną, sam proces negocjacyjny jest szalenie interesujący, a jednocześnie ważny. W każdym przypadku sprawę traktujemy z całą powagą. Dzięki obustronnemu zaufaniu odnosimy na swojej drodze zawodowej więcej sukcesów niźli porażek bo i takie się zdarzają. Zdobywamy coraz większe doświadczenie, a to pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość.
- Dawne książki jeszcze do początków wieku XIX opatrywano nierzadko pięknymi rycinami - sztychami uznanych artystów grafików. Z razu były to drzeworyty i miedzioryty nieco później litografie. Wiele książek z tej racji zostało przez wandali bezpowrotnie okaleczonych, pozbawionych owych rycin, które zazwyczaj ginęły w celu ich spieniężenia. Owe ryciny oprawione zwykle w gustowne passe-partout i niekiedy ramy poczynały żyć swoim nowym, samodzielnym życiem. Stawały się z czasem poszukiwaną ozdobą niejednego mieszczańskiego salonu, Tym samym wzrastał popyt na nie, wszak były tańsze od malarstwa. Jak to wygląda dzisiaj?
Kiedy nasz Firma "Lamus" powoli zaczęła rozwijać się na dobre, niejako równocześnie rozkręcała się kojiiunk-tura gospodarcza kraju. Powstawały w owym czasie filie zachodnich firm, które zaszczepiły na nasz grunt zwyczaj ozdabiania swoich biur historycznymi rycinami - sztychami w postaci starych map, planów miast itp., które w jakiś sposób związane byty z tymi firmami. Ten zwyczaj z czasem promieniować zaczai na nasze rodzime firmy; nowe banki, różnego typu przedsiębiorstwa i inne biznesy. Zrazu nieśmiało, z czasem zaś odważniej menedżerowie owych instytu-q'i zaczęli również kupować różnego rodzaju starą grafikę. Tego typy ruchy na rynku antykwarycznym zwróciły uwagę innych grup społecznych. Na tym gruncie m.in. zrodziło się powszechniejsze zainteresowanie nimi. Pojawili się też ci, którzy zapragnęli swoje mieszkania, swoje domy przyozdobić sztychami z dawną modą, kwiatami, widokami dworów i pałaców czy wizerunkami sławnych ludzi. Jednym słowem w tamtym okresie zrodził się swoisty boom na grafikę i sztychy.
- Czy umyślnie pozbawiona rycin książka dalej stanowi wartość, a jeśli tak to jaką?
Co do książek okaleczonych - pozbawionych owych rycin to sprawa jest dość klarowna, jasna. W sensie handlowym w większości przypadków nie mają one już swojej większej wartości, natomiast te o najwyższej historycznej rzadkości chociaż pozbawione ich dalej znajdują swoich nabywców lecz już z wielkim trudem.
Na zachodzie książka pozbawiona choćby tylko karty tytułowej staje się książką o bardzo ograniczonej wartości rynkowej.
- Trudno nie zapytać o zapotrzebowanie "rynku" na historyczne mapy, plany miast, ryciny przyrodnicze czy choćby plansze bronioznawcze. Jakie są oczekiwania w rym względzie, jaka jest tego skala?
Odnotować warto, że np. na sztychy kartograficzne przyszedł czas pewnego nasycenia, zaś na rzeczy rzadkie zawsze znajdują się chętni. Jest też obecnie dobra koniunktura na grafikę artystyczną, która jest mile widziana tak przez wielu miłośników jak i wytrawnych kolekcjonerów. Towarzyszy temu zazwyczaj moda na posiadanie wybranych grafik o pewnym charakterze, ot choćby przypomnieć stosunkowo niedawny czas kiedy to kolekcjonerzy poszukiwali miedziorytów Eryka Dahlbegha, które stanowią jakby klasykę pośród innych sztychów, jako że są związane z Rzeczpospolitą XVII wieku i jej tragicznymi losami.
- Inkunabuły wprawną ręką iluminowane, rękopisy znanych i popularnych pisarzy, poetów, polityków, kompozytorów muzyki, królewskie i mieszczańskie inwentarze, dawne regulaminy wojskowe, patenty oficerskie, listy znanych postaci z kręgów nauki i kultury, muzyków, kroniki, wreszcie diariusze z podróży (choćby ten z podróży króla Stanisława Augusta do Kaniowa - biskupa Naruszewicza, który stał się najjaśniejszym spośród pozostałych), woluminy traktujące o obyczaju sarmackim itp., to dla większości tematy tak odległe, że właściwie nie warto by o tym mówić. Czy w tej sytuacji Państwa działania handlowe mają jeszcze jakiś sens?
Mamy nadzieję, że tak. Sytuację tę można by porównać do muzyki poważnej - klasycznej i jej miłośników. Oni zawsze będą. Podobnie jest ze starą książką. Grono darzących ją wielką atencją jest i miejmy nadzieję pozostanie. Co więcej, coraz częściej ludzie kupują stare i drogie woluminy upatrując w tym również dobrej lokaty kapitału, sposobu na pewne zabezpieczenie się. Zbieranie czy kolekcjonerstwo nigdy nie będzie bardzo popularne, choć wydaje się, że wąska grupa poważnych kolekcjonerów będzie się jednakowoż powoli rozrastać.
- Oboje Państwo jesteście miłośnikami książek oczywiście tych, które mieszczą się w formule książki historycznej w rozumieniu przynajmniej takiej, która powstała ongiś w czasach powszechnie stosowanej do jej druku typografii i książki pięknie oprawionej. Czy nie żal zatem Państwu wielu takich właśnie pięknie wydanych książek, które odchodzą do klienta, które bezpowrotnie traci się z oczu?
Powiemy krótko żal.
- Jesteście Państwo znakomitymi obserwatorami ruchu kolekcjonerskiego i zapewne macie ugruntowany pogląd na to co w tej dziedzinie tak naprawdę interesuje miłośników i kolekcjonerów książek. Jak wiadomo jedni poszukują książek dla ich pięknych opraw powstałych w renomowanych warsztatach znanych mistrzów introligatorskich, inni szukają książek dla ich treści, jeszcze inni dla obu tych wartości. Są i tacy, których interesują woluminy tylko takie, które zaopatrzone są w eksli-brysy przypisane ich właścicielom i super ekslibrysy w postaci tłoków wyciśniętych na oprawach książek, których nie da się zamienić czy usunąć. W opinii Państwa, którzy przeważają?
W Polsce przeważają kolekcjonerzy Polskiej książki historycznej z XIX wieku. Znajdują również nabywców starodruki ilustrowane, które z racji wysokich cen kupowane są chętnie przez zamożniejszych kolekcjonerów choć ci stanowią zdecydowaną mniejszość. Są też wśród miłośników starodruków nabywcy o bardzo wysublimowanych zainteresowaniach skierowanych np. na dawną medycynę w tym okulistykę itp.
Modne są od jakiegoś czasu rankingi. W naszym rankingu zdecydowanie przeważają poszukiwacze XIX. wiecznej Polskiej książki, nierzadko w półskórek pięknie oprawionej.
- Trudno ukryć własną miłość do wspomnianych książek, które na dobre zawładnęły Państwa życiem. Czy w związku z tym można mieć jeszcze jakieś inne hobby, jakąś odmienną pasję?
Przyznać musimy, że tak. Temu naszemu życiu, które toczy się wokół książki i z książką jest związane, towarzyszy jeszcze zbieranie grafiki i obrazów. Wiąże się to z wyposażaniem naszego mieszkania, a które to starania idące w tym kierunku nazywamy swoistym konikiem - hobby by nie nadużyć tutaj słowa pasja czy kolekcjonerstwo.
Drugim poważniejszym rzec by można zainteresowaniem, które w niesłabnący sposób trzyma nas w swoich sidłach jest kształtowanie naszego ogrodu w Nałęczowie. Nałęczów to nasze umiłowane siedlisko, którego od dawna urok, jego historia i ludzie pióra z nim związani najbardziej przemawia do nas.
Czy jest jeszcze coś? Owszem, gra w tenisa i pływanie na basenie, ale to traktujemy jako rodzaj odnowy fizycznej, wszak praca w antykwariacie nie sprzyja najlepiej zachowaniu kondycji.
- Gdańsk to Aurea Porta (złote wrota) szlacheckiej Rzeczpospolitej. Wiem, że nie jest Państwu obojętne to miasto z jego interesującą historią i kulturą. Proszę powiedzieć na czym polegają Państwa związki z tym pięknym i zasłużonym ośrodkiem nadbałtyckim? Od kiedy datuje się to zainteresowanie i czy można je nazwać pasją?
Moje zainteresowanie Gdańskiem - wspomina Pan Andrzej - związane jest z pewnym epizodem z dość wczesnego okresu mojego życia. Otóż, kiedyś przeczytałem książkę Klechdy Gdańskie - jak mi się zdaje - w której przewijała się postać zegarmistrza gdańskiego na tle jego perypetii. Ta historia człowieka i miasta gdańska zafascynowały mnie i wryły się mocno w pamięć. Zmusiły niejako do zainteresowania się tym miastem nieco bliżej. To jedno. Drugi powód to moja fascynacja XVII wiecznym zamożnym mieszczaństwem Gdańska oraz jego pięknymi kamienicami jako żywo przypominającymi miasta Holendrów.
Pani Hanna dodaje:
Moje związki z Gdańskiem są dość prozaicznej natury. Otóż korzenie mojej rodziny tkwią w ziemi Pomorza, a więc Gdańsk choćby z tej racji jest mi bliski. W związku z tym oboje chętnie widzimy u siebie wszystko to - oczywiście w bardzo zawężonym zakresie - co z Gdańskiem związane np. książki, sztychy itp.
- Do Państwa antykwariatów, jak do Mekki zewsząd podążają klienci. Klimat - niepowtarzalna atmosfera jaka w nich panuje sprawia, że ciągną tu nie tylko zainteresowani samym zakupem, ale i ci, którzy spotykają się tu aby porozmawiać o książkach. Można w Państwa "lamusach" natknąć się także na znajomych, z którymi uprzednio nie umawialiśmy się, ot tak spotkanych na zasadzie przypadku. Czy Państwu jako gospodarzom to nie przeszkadza?
Wręcz odwrotnie, jak każdy muzułmanin ma obowiązek pójść do Mekki, tak chcielibyśmy, ażeby każdy Polak musiał przyjść do naszego "Lamusa".
- W Państwa świątyniach książki każdy znajdzie coś nierzadko wielce intrygującego i niespodziewanego dla siebie. Obfitość starych map, planów miast, rycin portretowych, strojów historycznych, plansz herbowych... gwarantuje powodzenie, co więcej, czasami ta wielość przyprawia kupującego o zawrót głowy szczególnie u początkującego kolekcjonera. Co Państwo radzilibyście takiemu niedoświadczonemu zapaleńcowi? Od czego ma zacząć, na czym skupić ma swoją uwagę?
Ten kto chciałby na trwale zająć się kolekq'onowaniem grafiki w jej różnych postaciach winien wprzódy poznać wszystkie techniki jakie stosowane byty i są do ich powstawania. Kiedyś napisałem - przypomina Pan Andrzej - "kodeks" początkującego kolekcjone-ra grafiki, w którym zalecałem zainteresowanym zapoznanie się z technikami jakie artyści stosowali przy ich tworzeniu. Dzięki czemu przyszły kolekcjoner mógłby poznać bliżej trud wykonania czy sposób myślenia artysty. Czym na przykład różnią się te techniki. Należy stworzyć sobie ten pierwszy podstawowy alfabet, dzięki któremu łatwiej będzie się rozsmakować w niej. Co dalej. Każdy początkujący po przebrnięciu tych pierwszych lekcji wybierze to co mu w "duszy gra".
- Czy i czym Polski rynek starodruków różni się od zachodniego?
Niestety nasz rynek jest dużo uboższy z wielu powodów ot choćby z tytułu niewielkich wysiłków jakie czyniliśmy przed wiekami aby mogły być "produkowane" książki - z wyjątkiem "złotego" wieku drukarstwa Polskiego - w takich ilościach jak to miało miejsce w państwach zachodniej i południowej Europy. To jeden z powodów. Drugi związany jest z kataklizmami dziejowymi, których doświadczała Rzeczpospolita, i które towarzyszyły naszym dziejom od zawsze. Tak więc tego "dobra" nie było tak wiele, a pozostało jeszcze mniej.
- Czy Państwa antykwariaty i aukcje odwiedzają obcokrajowcy i czego ewentualnie poszukują?
Owszem pojawiają się szczególnie w sezonie turystycznym. Należy jednakże przypomnieć, iż w Polsce obowiązuje zakaz wywozu za granicę wszelkich dóbr narodowych stąd też odwiedzający nas turyści jeśli już nawiedzają nas to tylko - jak się wydaje - ażeby popatrzeć, ewentualnie o coś zapytać czy może skonfrontować z własnym rynkiem antykwarycznym.
- Przed Państwem i zainteresowanymi kolejne wielke aukcje książki. Czego się Państwo spodziewacie po nich w aspekcie wstąpienia polski do U E? Czy fakt ten będzie miał jakieś znaczenie?
Sądzimy, że nastąpią jakieś zmiany, lecz nie w krótkim czasie. Natomiast z biegiem lat prawo zmieni się na tyle, że zezwoli na przemieszczanie się zabytków tak jak to ma miejsce w wielu krajach Unii Europejskiej. Książki np. będą wędrowały z kraju do kraju poza nielicznymi wyjątkami. Na razie Polska jest taką specyficzną wyspą obwarowaną przepisami z dawnej epoki, które nie zezwalają na takie ruchy choć my byśmy tego chcieli.
- Jeszcze jedno. Wielu miłośników i kolekcjonerów starodruków słowem bibliofilów bulwersuje fakt pierwokupu tego co Biblioteka Narodowa (BN) upatrzy sobie podczas aukcji. Jak Państwo widzą ten problem?
W tej kwestii stoimy jakby na rozdrożu. Z jednej strony rozumiemy potrzeby Biblioteki Narodowej jako skarbnicy państwowej, której jednym z naczelnych zadań jest gromadzenie i uzupełnianie księgozbioru wszak służyć ma pokoleniom, i z której zrezygnować nie sposób.
Z drugiej strony rozumiemy ból kolekcjonerów zaskakiwanych tuż po licytacji sytuacją kiedy to - wydawałoby się - ma się już upatrzonego wróbla w garści, gdy tymczasem ten odfruwa do BN. Tak niestety wygląda to jeszcze dzisiaj.
- Pragnę na koniec zapytać Państwa czego życzy się antykwariuszom z okazji kolejnych aukcji?
Przed każdą aukcją oczekujemy wytrwałości od naszych klientów w licytowaniu.
- Dziękując za miłą rozmowę życzę Państwu spełnienia owych oczekiwań.
Zygmunt K. Jagodziński - "Elity" - Nr. 3/4 [16] 2004 r.