Poczet polskich antykwariuszy i marszandów
- Szczegóły
- Kategoria: Rynek antykwaryczny
Perły z "Lamusa"
Kampanie prasowe poprzedzały kolejne aukcje Warszawskich Antykwariatów "LAMUS".
Dziennikarze zachwycali się muzealnej wartości ofertą. Tak było np. z pierwodrukami astronomicznymi Johannesa Keplera, na których Jan Heweliusz umieścił swoje odręczne komentarze, lub z należącą do Barbary Piaseckiej-Johnson Księgą Głubczycką. Zawsze ogromne zainteresowanie wzbudzają cymelia ze zbiory Tomasza Niewodniczańskiego, który w "Lamusie" wyprzedaje dublety.
Początki były bardzo skromne. Hanna i Andrzej Osełko pierwszy antykwariat otworzyli 2 listopada 1983 r. przy ul. Rakowieckiej 11 w Warszawie. W tedy w stolicy istniały bodaj tylko trzy prywatne antykwariaty: Troszkiewiczów, Kubickiego przy Hożej oraz prowadzony przez byłych dziennikarzy, Andrzeja Sczepię i Jacka Maziarskiego. Rakowiecka okazała się rewelacyjnym miejscem skupu książek! Mieszkańcy starego Mokotowa mieli bogate przedwojenne księgozbiory. Idealny punkt sprzedaży znaleźliśmy w 1991 r. Wygraliśmy przetarg na dwa lokale położone obok Barbakanu. Przyul. Nowomiejskiej 7 urządziliśmy antykwariat książkowy, a naprzeciw, pod numerem 8, początkowo wystawialiśmy rzemiosło artystyczne i obrazy, a z czasem grafikę" - wspomina Andrzej Osełko.
Rocznik 1951, dyplomowany ekonomista, przez kilka lat dziennikarz - dlaczego Andrzej Osełko został antykwariuszem książkowym? - "Zawsze pasjonowała mnie historia, przeszłość, a stare ryciny w książkach, widoki miast przedstawiały dawny świat." Kolekcjonował grafikę. Marzył i marzy o tym, żeby zebrać ryciny w katalogach Hieronima Wildera. Żona, Hanna Osełko, absolwentka Wydziału Handlu Zagranicznego Spis dla antykwariatu zrezygnowała z atrakcyjnej pracy. Zawód antykwariusza potraktowała jako ważne życiowe zadanie.
Przełom w dziejach firmy nastąpił 5 listopada 1994 r. Prasa odnotowała, że pierwsza aukcja zakończyła się sukcesem. Odtąd zaczęto stale pisać o "Perłach z Lamusa" i kolejnych cenowych rekordach ( rękopis Anny Jagiellonki sprzedano za 20 tys. zł., a np. Statuty Łaskiego za 120 tys. ) - "Mieliśmy szczęście - wyjaśnia Andrzej Osełko. Udało nam się pozyskać dwa bogate prywatne księgozbiory. Biblię Radziwiłłowską sprzedaliśmy za 9 tysięcy. Wtedy wydawało się to rekordem. W niedługim czasie inny egzemplarz sprzedaliśmy już za 90 tysięcy. Działalność aukcyjną rozpoczęliśmy w okresie wzrostu gospodarczego. Wiele osób budowało rezydencje i gromadziło księgozbiory lub grafiki". Wielki kolekcjoner dr Tomasz Niewodniczański, w "Lamusie" systematycznie sprzedaje dublety ze swego zbioru, ale także wzbogaca kolekcję zakupami. Marek Potocki na aukcji 28 listopada 1998 r. zaproponował klientom "Lamusa" fragment kolekcji swoich przodków z Pałacu w Łańcucie oraz legendarny, zakupiony przed laty w Rzymie, zbiór rycin po Emeryku Hutten - Czapskim jun. Duże zainteresowanie wzbudziło wystawienie księgozbioru Chrzanowskich z Moroczyna.
Historycznym wydarzeniem, o czym prasa pisała na pierwszych stronach, była oferta Barbary Piaseckiej-Johnson, która "Lamusowi" powierzyła do sprzedaży tajemniczą, bogato iluminowaną, rękopiśmienną księgę. Specjaliści z Biblioteki Narodowej po badaniach odkryli, że jest to pochodząca z 1421 r. Księga Praw Miejskich Głubczyc, bezcenne źródło do historii tej części Europy. Wtedy właścicielka podarowała ją narodowi!
Przypominam wybranych sprzedawców, których nazwiska podała oficjalnie prasa lub katalogi. Legendy krążą o przyjęciach dla nabywców, organizowanych po aukcjach. Na polskim rynku antykwarycznym nie wymienia się nazwisk kupujących. Szkoda, to są dopiero nazwiska! Waldemar Łysiak w Empireum przyznaje, że licytuje w "Lamusie": "Oferty aukcyjne antykwariatu "Lamus" biją na głowę wszelkie pozostałe. Jest to klasa sama dla siebie. (-) Póki się to nie zmieni - póty Andrzej Osełko będzie zasłużenie nosił koronę króla antykwariuszy III Rzeczypospolitej". Marek Potocki w wywiadzie powiedział: " Katalogi przygotowane przez antykwariat Lamus są wzorowe. Tam wszystko jest tak opisane, że nie trzeba już niczego sprawdzać ani szukać. To jest antykwariat na bardzo porządnym europejskim poziomie".
Hanna i Andrzej Osełko za największy sukces zawodowy uważają możliwość obcowania z wyjątkowymi ludźmi, z którymi łączy ich podobna pasja kolekcjonerska. W wielu wypadkach przerodziła się ona w przyjaźń. - "Motywacja finansowa jest już na dalszym planie. Czerpiemy radość z tego, co robimy" - mówi Hanna Osełko. Nic dziwnego, że lubią to miejsce legendarni bibliofile. W "Lamusie" kwitnie sztuka konwersacji. "W co inwestować? - "W księgi z krakowskich drukarń z XVI w.: Hallera, Unglera, Wietora, - radzi antykwariusz. - Nie chodzi o treść, tylko o stronę typograficzną. To są pierwociny naszego drukarstwa. Oryginalne renesansowe oprawy mają dużą wartość estetyczną. Dziś są wyraźnie niedoszacowane, w stosunku do swojej rzadkości. Może jest tak dlatego, że zawierają teksty po łacinie? Z moich rozmów z bibliofilami wynika, że jeśli nawet na aukcji, w emocjach, przepłacą, to dzisiejsza nadpłata w krótkim czasie nie ma żadnego finansowego znaczenia. Rynek bibliofilski gwałtownie się rozwija. Ubywa białych kruków, zwłaszcza poloników w idealnym stanie. Natomiast przybywa kolekcjonerów."
Pytam o największą przygodę życia - "Przez 20 lat szukałem do zbioru portretu żony króla Władysława IV Cecylii Renaty, sztychowanego przez Wilhelma Hondiusa. To absolutna rzadkość kiedy Marek Potocki powiedział, że ma tę grafikę w swoim domu w Genewie, odruchowo wsiadłem w samochód i pojechałem. Okazało się, że był to jednak fałszywy alarm. Wróciłem do Warszawy i akurat ktoś przyniósł marne zawiniątko. Była tam zrolowana m.in. Cecylia Renata, wymagająca konserwacji, z odciśniętym śladem żołnierskich butów. Moim niedoścignionym mistrzem kolekcjonerskim jest Dominik Witke-Jeżewski, który stworzył najwybitniejszy polski zbiór grafiki".
W ostatnich dniach listopada, po oddaniu do druku katalogu najnowszej aukcji 10 grudnia, w "Lamusie" nastąpiła reorganizacja. w lokalu przy ul. Rakowieckiej 11 zlokalizowano sklep internetowy (www.lamus.pl). Grafikę przeniesiono do działu książkowego przy Nowomiejskiej 7. Pod numerem 8 ma powstać elegancki punkt przyjęć, a raczej rodzaj salonu bibliofilskiego. W stolicy od lat brakowało takiego miejsca spotkań.
Gazeta Antykwaryczna - Grudzień 2005/Styczeń/Luty 2006 r.