Rynek zabytkowej książki trzyma się mocno
- Szczegóły
- Kategoria: Rynek antykwaryczny
Światowej klasy książki są tańsze w kraju niż na rynku międzynarodowym. Białego kruka można kupić już za 50 złotych.
W Filharmonii w Gdańsku 25 stycznia odbędzie się uroczystość przekazania przez prezydenta miasta Pawła Adamowicza zabytkowej książki astronoma Jana Heweliusza, zakupionej niedawno na aukcji w warszawskim antykwariacie Lamus dla miejscowego muzeum. To dobry pretekst do oceny kondycji rynku zabytkowej książki i perspektyw jego rozwoju w tym roku.
Na grudniowej aukcji Lamusa (www.lamus.pl) padł rekord cenowy, przełamana została pewna bariera psychologiczna. Książka gdańskiego astronoma Jana Heweliusza sprzedana została za 210 tys. zł (wyw. 120 tys. zł). Poprzedni rekord cenowy na krajowym rynku książki wynosił 140 tys. zł. Zatem cena 210 tys. wydaje się wysoka. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że wyjątkowo rzadką grafikę Canaletta „Widok Warszawy” z kolekcji Barbary Piaseckiej sprzedano (też w Lamusie) za „zaledwie” 120 tys. zł (wyw. 75 tys. zł).
Książkę Heweliusza sprzedano w istocie rzeczy za cenę tylko z pozoru wysoką. Krajowy rynek bibliofilski, w odróżnieniu od miejscowego rynku obrazów, ma charakter międzynarodowy. W tym sensie, że w Polsce nierzadko sprzedawane są książki, które budzą żywe zainteresowanie bogatych koneserów w renomowanych zachodnich domach aukcyjnych. Przykładem takiej książki jest właśnie dzieło Heweliusza.
Za dolary drożej niż za złotówki
Sprzedany egzemplarz to tzw. klocek, czyli w jednym grzbiecie introligator zszył dwie pięknie ilustrowane książki: „Machinae coelestis” z 1673 roku oraz „Cometographia” z 1668 roku. Pierwsza z pozycji w zachodnich antykwariatach ceniona jest 85 – 90 tys. dolarów, druga zaś 60 – 70 tys. dolarów. Dlatego napisałem, że ostatni krajowy rekord jest ceną tylko pozornie wysoką. Można mnożyć podobne przykłady istotnych różnic cenowych na porównywalne egzemplarze książek oferowanych w Polsce i na świecie.
Nad Wisłą wybrane białe kruki nadal są tańsze niż w świecie! To ważny wniosek w dalszej ocenie kondycji naszego rynku. Podstawowym problemem jest niska podaż wybitnych książek, które stanowią tzw. lokomotywy aukcji. Prywatni właściciele niechętnie ich się pozbywają. Spodziewali się być może, że w Polsce nastąpi gwałtowny skok cenowy, to znaczy krajowe ceny zrównają się z zachodnimi cenami tych samych druków lub porównywalnych rękopisów. Powiedzmy wyraźnie, gwałtowny wzrost cen jest dziś mało prawdopodobny. Po pierwsze, ze względu na aktualny kryzys gospodarczy. Po wtóre, z uwagi na ograniczone możliwości bibliofilów.
Milionerzy wejdą na rynek książki
Dobrze znam klientów rynku bibliofilskiego. W 1977 roku wybitny humanista Juliusz W. Gomulicki oraz dyrektor Muzeum Literatury Janusz Odrowąż-Pieniążek, na podstawie mojej ówczesnej wiedzy i kolekcji, wprowadzili mnie do Towarzystwa Bibliofilów Polskich. Książek nie zbieram od około 20 lat. Jednak na co dzień kibicuję branży. Pośród bibliofilów nie ma milionerów, którzy notowani są na listach najbogatszych Polaków. Rynek bibliofilski od lat jest stabilny, a ceny rosną systematycznie. Wyraźny skok cenowy byłby możliwy, gdyby na rynek weszli milionerzy. Najpierw jednak trzeba ich zainteresować książkami, bo na razie w antykwariatach kupują tylko obrazy. To jest jeden z ważnych potencjałów rozwojowych rynku książki.
Zabytkowe polskie druki idealnie nadają się na inwestycję. Z oczywistych historycznych powodów większość dawnych polskich książek uległa zniszczeniu. Z moich obserwacji wynika, że ok. 40 – 50 proc. aukcyjnej oferty nadal kupują biblioteki i muzea (potwierdzają tę obserwację dyrektorzy bibliotek oraz antykwariusze). Na aukcjach w PRL było to ok. 90 proc. oferty. Co ważne, książki te nie wrócą na rynek! Biblioteka Narodowa, wzór działania dla innych książnic, nie wyprzedaje dubletów!– Po 1989 roku rozważano kwestię wyprzedaży dubletów, ale pomysł ten zdecydowanie upadł – informuje Barbara Frątczak z BN.
Krótko mówiąc, starych książek na aukcjach i w antykwariatach nie przybędzie. A kolejne pokolenia zamożnych Polaków będą chciały mieć na półce pierwodruk „Pana Tadeusza”, który dwa lata temu kosztował ok. 3 tys. zł, a dziś 8 – 10 tys. zł.
Janusz Miliszkiewicz - Rzeczpospolita - Fragmenty artykułu - 22.01.2009 r.