Stare jest piękne
- Szczegóły
- Kategoria: Rynek antykwaryczny
WĘGIERSKI INSTYTUT KULTURY. Aukcja książek.
Na IX aukcji książek i grafiki najwięcej zapłacono za Biblię Jakuba Wujka wydaną w 1599 r. Podczas licytacji jej cena wzrosła z 18 tyś. zł aż do 60 tyś. zł.
Biblia jest prawdziwym rarytasem. W Polsce niezmiernie trudno o tak znakomicie zachowane egzemplarze. W ogóle na polskim rynku znajduje się zaledwie kilkanaście egzemplarzy dżieła. A i te, które są, pojawiają się w sprzedaży bardzo rzadko, może raz na kilka lat - wyjaśnia organizator aukcji, właściciel Domu Aukcyjnego i Antykwariatów "Lamus" Andrzej Osełko.
Sobotnia aukcja to jedna z największych i najważniejszych tego typu imprez w kraju. Do licytacji wystawiono 1150 pozycji, w tym ok. 100 starodruków (czyli dzieł wydanych przed 1800 rokiem) oraz 100 map i grafik. Wśród książek znajdował się wydany w 1781 f. "Zbiór potrzebnych wiadomości porządkiem alfabetycznym ułożonych" Ignacegoi Krasickiego, wydany w 1697 r., i bogato ilustrowiany traktat Scamozziego Yincenza o sztuce, budowania dzieł neoklasycznych czy zbiór 83 gazet, broszur, ulotek i rycin z czasów Wiosny Ludów w Wiedniu. Po raz pierwszy wystawiono też do sprzedaży pochodzące zXVn i XVIII wieku atlasy - cena wywoławcza najdroższego z nich wynosiła 48 tyś. zł.
- Możliwe, że nie uda się ich dziś sprzedać. To nowość w Polsce, a ceny wywoławcze są wysokie - obawiała się tuż przed aukcją współorganizatorka imprezy Hanna Osełko. Podczas aukcji okazało się jednak, że atlasy znalazły nabywców, choć większość kupiono za cenę wywoławczą. W aukcji uczestniczyło ok. 200 kolekcjonerów z całej Polski. Zdaniem organizatorów aukcje z roku na rok cieszą się coraz większym powodzeniem.
- Konsekwentnie rośnie w Polsce zainteresowanie starymi księgami. Obok hobbistów poszukujących pozycji z bardzo wyspecjalizowanych dziedzin, takich jak zabytkowa fotografia, Kresy Wschodnie czy mapy jakiegoś rejonu, coraz bardziej widoczni są kolekcjonerzy unikalnych starodruków i wydawnictw ekskluzywnych - mówi Andrzej Osełko.
Na imprezie, oprócz indywidualnych kolekcjonerów, pojawili się też przedstawiciele bibliotek i muzeów.
Nie wystarczyło wygrać licytację. Wielokrotnie zdarzało się, że gdy po nerwowej licytacji księga miała już trafić w ręce kolekcjonera, głos zabierała przedstawicielka Biblioteki Narodowej, oświadczając, że ten egzemplarz zakupuje na rzecz księgozbioru narodowego.
- Kiedyś nie mieli pieniędzy i było więcej spokoju - komentowali w bufecie rozczarowani kolekcjonerzy.
Jednak, jak tłumaczy Hanna Osełko, Biblioteka Narodowa zawsze była aktywna na aukcjach i kolekcjonerzy o tym doskonale wiedzą. - Jest taki przepis, że Biblioteka Narodowa ma pierwszeństwo zakupu za wylicytowarią sumę i w katalogu też jest to napisane - tłumaczy.
Gazeta Wyborcza - 12.06.2000 r.